Śladami Strzemińskiego – w poszukiwaniu formy doskonałej

Twórczość plastyczna i teorie sztuki Władysława Strzemińskiego (1893-1952), choć od ich powstania minął już prawie wiek, wciąż zapładniają wyobraźnię współczesnych artystów, będąc dla nich inspiracją, drogowskazem, punktem odniesienia do własnych twórczych poszukiwań i eksperymentów. To właśnie bezustanne badanie  formy – teoretycznie i warsztatowo – zaowocowało wywiedzionymi z kubizmu i neoplastycyzmu kompozycjami architektonicznymi, syntetyzmem a następnie unizmem w malarstwie, obliczeniami rytmu czasoprzestrzennego, powrotem do studium natury, obrazami solarystycznymi, zwanymi powidokami i w końcu „Teorią widzenia” – oryginalnym i nowoczesnym spojrzeniem na historię sztuki, zwłaszcza malarstwa. Warto podkreślić, że większość z tych fundamentalnych dla rozwoju sztuki współczesnej koncepcji i prac powstało w Łodzi i jej okolicach: Brzezinach i Koluszkach, gdzie Władysław Strzemiński wraz z żoną rzeźbiarką Katarzyną Kobro mieszkał i pracował od 1926 roku do śmierci. Nie bez znaczenia była jego aktywność zawodowa w tych miejscach: był nauczycielem w Gimnazjum Humanistycznym w Brzezinach (1926), Żeńskiej Szkole Średniej Handlowo-Przemysłowej w Koluszkach (1927-1928) i w końcu wykładowcą w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi (1945-1950) – dziś Akademii Sztuk Pięknych jego imienia. Na charakterze tej uczelni odcisnął piętno szczególne, choć pracował tam zaledwie pięć lat, nauczając kompozycji i zasady formy (?), liternictwa oraz historii sztuki. Jego charyzmatyczna i bezkompromisowa postawa w dążeniu do obiektywnej prawdy o obrazie, rozumianym jako wynalazek formy doskonalonej w bezustannym twórczym procesie, znalazła licznych kontynuatorów, także wiele lat po śmierci Mistrza. Sylwetki czterech z nich przybliża projekt artystyczny „Śladami Strzemińskiego” – cykl wystaw zbiorowych pokazywanych w Brzezinach, Koluszkach i Łodzi.

Autorów prezentowanych prac: Andreja Batora, Maksymiliana Maksa Kreutz-Majewskiego, Jacka Galewskiego i Roberta Jundo wiele łączy ale wiele też różni. Wszyscy są łodzianami, absolwentami ASP im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi, należą do Związku Polskich Artystów Plastyków Okręgu Łódzkiego (do którego należał także i który współtworzył na gruncie łódzkim Strzemiński), przyjaźnią się i wspierają w twórczych działaniach, czego wyrazem było powstanie nieformalnej grupy „POWIDOKI” w 2017 roku. Od tego czasu datują się ich wspólne ekspozycje – czasami w duecie np. Andrzej Bator-Max Majewski, czasami w kwartecie, a ich efektem ma być twórczy i intelektualny ferment wynikający ze zderzenia różnych stylistyk, tematów, formatów, materiałów i przede wszystkim – OSOBOWOŚCI.

Nestorem (oraz pomysłodawcą grupy) jest w tym gronie Andrzej Bator – spadkobierca i kontynuator łódzkich tradycji konstruktywistycznych, leżących u podstaw całej drogi twórczej Władysława Strzemińskiego. Jego poszukiwania opierają się na badaniu kompozycyjnych i barwnych zależności pomiędzy linią a płaszczyzną płótna lub kartonu w malarstwie i rysunku. Za pomocą kreski o długości 1,5 cm konstruuje abstrakcyjne z pozoru widoki, wynikające z osobistych przeżyć i przemyśleń, muzycznych doznań i obserwacji natury. Podobnie jak Strzemiński, który doszedłszy do kresu unistycznych spekulacji powrócił do studium natury w pejzażach łódzkich, morskich i kompozycjach figuratywnych z lat 30. XX wieku, tak i Andrzej Bator zarzuca niekiedy swoje geometryczne zmagania i wraca do figuracji np. w malarskim cyklu teatralnym, czy w serii „Duchy”. Za pomocą kolorowych kresek sugeruje kształty postaci, uproszczonych i jakby oglądanych pod słońce, dając tym popis umiejętności warsztatowych wytrawnego rysownika i kolorysty. W tych poszukiwaniach nie chodzi o oddanie iluzji głębi płaskiego przecież płótna lecz o stworzenie jedności optycznej, czasoprzestrzennej jakości zmierzającej do nieskończoności, uniwersum, czwartego wymiaru.

Jeszcze bardziej konsekwentny w geometrycznych dociekaniach jest Maksymilian Maks Kreutz-Majewski, swoje malarskie eksperymenty rozszerzający na tak ceniony przez konstruktywistów kolaż, ale też na obiekty rzeźbiarskie i działania przestrzenne. W swojej twórczości wielokrotnie odwoływał się do słynnego „Czarnego kwadratu na białym tle” Kazimierza Malewicza, twórcy suprematyzmu i Mistrza Strzemińskiego, który był jego asystentem w Witebsku po I wojnie światowej. Podobnie jak u Malewicza, punktem wyjścia dla ascetycznych, zazwyczaj czarno-białych kompozycji Maksa jest prostokąt, kwadrat, koło lub elipsa – czasami zwielokrotnione, nachodzące na siebie lub dynamicznie wychodzące w przestrzeń, co podbija siłę ich artystycznego rażenia. Sposób myślenia o dziele sztuki, jako o nośniku uniwersalnych idei, z jednej strony silnie osadzonym w konkretnej rzeczywistości, a przy tym oderwanym od dosłowności, co podkreślają wieloznaczne tytuły prac, czyni Maksymiliana Majewskiego kontynuatorem abstrakcyjnego myślenia pionierów awangardy konstruktywistycznej. Wspólne ze Strzemińskim jest natomiast traktowanie każdej pracy jako swoistego wynalazku, odkrywającego przed widzem nowe możliwości formalne kompozycji, koloru, faktury oraz ich związków z przestrzenią. Ten silny kontekst architektoniczny to z kolei pokłosie doświadczeń scenograficznych Maksa, z rozmysłem aranżującego swoje obiekty-obrazy, często powstające seriami, konsekwentnie wyliczającego ich rytmy i układy a tym samym porządkującego otoczenie – w dążeniu do dzieła całościowego, totalnego.

Kolejny członek łódzkiej grupy, Jacek Galewski, podobnie jak Strzemiński jest pedagogiem – prowadzi Pracownię Rysunku Progresywnego w Instytucie Malarstwa i Rysunku ASP w Łodzi. Jego twórcze poszukiwania, obok malarstwa i rysunku obejmują także grafikę warsztatową i cyfrową, które często ze sobą łączy. Stosując bardzo wąską gamę czerni i szarości, niekiedy wzbogaconych niuansami brązów i błękitów, konstruuje abstrakcyjne mikro i makro-światy (czuje się dobrze zarówno w dużym, średnim jak i małym formacie), określając je mianem własnego kosmosu. Inspiracje czerpie z natury i architektury, ich wzajemne relacje są dla niego punktem wyjścia do eksperymentów z podziałami kompozycji ale też do ukazywania subtelności przejść walorowych tła, nasuwających niekiedy skojarzenia z dążeniem do unifikacji z przestrzenią wokół obrazu. Aby uniknąć takich skrajności, Jacek Galewski wprowadza do swoich kompozycji elementy porządkujące – wewnętrzne podziały, zazwyczaj geometryczne, linie lub punkty, na których opiera się balans przedstawienia, jego wewnętrzna harmonia. Łączenie technik np. druku wklęsłego z ołówkiem, tuszem, kredką czy pastelem, badanie jakości strukturalnych dzieła przy bardzo wąskiej gamie środków wyrazu, traktowanie aktu twórczego jako bezustannego procesu, równie ważnego dla autora jak finalny efekt to cechy postawy wybitnie progresywnej. To niewątpliwie spuścizna awangardowego myślenia i doświadczeń łódzkiego konstruktywizmu, z których artysta wyciąga własne wnioski – na drodze medytacji i doskonalenia formy.

Jeszcze inną dawkę ekspresji proponuje widzowi Robert Jundo, również pedagog łódzkiej ASP, w której pracuje jako asystent w Pracowni Technik Cyfrowych. Jego twórczość to bezustanne poszukiwanie nowych doznań w otaczającej go rzeczywistości – fascynują go zdobycze techniki, takie jak motocykle i związana z nimi prędkość, energia, ruch. Dlatego tradycyjna odbitka graficzna okazała się niewystarczająca do oddania doznań, widoków, stylu życia, które wiążą się z egzystencją motocyklisty – w tym przypadku bowiem osobiste doświadczenia są głównym źródłem dla twórczej ekspresji autora. Seria grafik cyfrowych „Painkiller”, dodatkowo inspirowana muzyką heavymetalową, to rodzaj eksperymentu z tradycyjną matrycą graficzną, skanowaną i poddawaną komputerowej obróbce. Efektem tego jest swoisty symultanizm widzenia, rozwijanie akcji w czasie – co odkryli futuryści i przejęli konstruktywiści; surrealistyczne nawarstwianie planów, ekspresja form i kolorów rozbijająca kompozycję na kawałki, łączące się w oku widza w całość, pomimo pozornego chaosu logiczną i  atrakcyjną estetycznie. Być może jest to współczesna recepcja idei powidoków Strzemińskiego – próba oddania koloru wnętrza oka, które spojrzało na słońce, w tym przypadku rozumiane jako pęd życia, suma widoków skumulowanych podczas jazdy motocyklem: mijanych krajobrazów, oglądanych sytuacji i nakładających się na nie osobistych przeżyć. Sztuka i życie zapętlają się, wzajemnie się przenikają i inspirują – jak w postulatach pionierów awangardy, którzy chcieli aby sztuka zmieniała świat, poprawiała jakość życia, nadawała mu nowe sensy i perspektywy.

Czy te piękne, choć utopijne idee przełożyły się w jakiś sposób na rolę i oddziaływanie dzisiejszej sztuki na współczesnego widza? Działalność łódzkiej grupy „POWIDOKI”, wynikająca z autentycznej potrzeby wewnętrznego rozwoju, poparta pracowitością, entuzjazmem i optymizmem jej członków jest tego najlepszym dowodem. Władysław Strzemiński byłby chyba ukontentowany.

Monika Nowakowska   

         

Skip to content